Stowarzyszenie Network PL ze sporą przyjemnością zamieszcza wywiad z Konsulem Generalnym RP w Nowym Yorku, Maciejem Golubiewskim, jednym ze współzałożycieli naszej organizacji, byłym członkiem jego Komisji Rewizyjnej i naszym bardzo dobrym kolegą.
Sam wywiad ciekawy, warty przeczytania, z interesującymi wątkami i jak zwykle u Macieja na wysokim poziomie erudycji. Jest też kilka wzmianek o naszej organizacji, w tym o naszych celach i społecznych inicjatywach przeprowadzanych w ramach nieodpłatnej pracy w wolnym czasie.
Zapraszamy do lektury!
Rozmowa z Maciejem Golubiewskim, który w połowie stycznia objął funkcję konsula generalnego RP w Nowym Jorku.
Ma pan imponujące doświadczenie naukowo-zawodowe, studia w Stanach Zjednoczonych, konsulting binzesowy w Waszyngtonie, praca w strukturach UE, gdzie zajmował się pan m.in. Syrią i Afryką Wschodnią. Skąd pomysł na stanowisko w polskiej dyplomacji i dlaczego Nowy Jork?
Podczas studiów w Stanach Zjednoczonych spodobało mi się tutejsze podejście do edukacji uniwersyteckiej, promującej "liberal arts", czyli sztuki wyzwolone. Dzięki temu mogłem studiować ekonomię, ale też skupić się na filozofii i polityce. Po studiach chciałem zdobyć doświadczenie w biznesie, dlatego też podjąłem pracę konsultingową.
Dała mi ona ciekawe doświadczenie głównie w zakresie doradztwa największym światowym firmom w kwestiach regulacji antymonopolowych, które są kluczowe przy fuzjach i przejęciach. Dobra znajomość regulacji Federalnej Komisji ds. Handlu i roli Departamentu Sprawiedliwości była tutaj bardzo ważna. Z czasem zrozumiałem, że moją największą pasją jest politologia, dlatego też zdecydowałem się na studia magisterskie w zakresie politologii, jak i pracę zawodową w tym obszarze.
Po kilkunastu latach w USA postanowiłem spróbować swoich szans w strukturach Unii Europejskiej, z myślą, że przybliży mnie ona do tematyki polskiej i do Polski. W tym czasie prowadzone były nabory i konkursy na urzędników z nowych krajów członkowskich. Stanąłem do konkursu i dostałem pracę w dyplomacji unijnej. Przejechałem całą Afrykę Wschodnią wzdłuż i wszerz. Zajmowałem się integracją regionalną Afryki, gdzie działają organizacje regionalne, podobne do UE, promujące współpracę ekonomiczną, polityczną i wojskową.
Obserwowałem, jak te kraje, które jednak są o wiele biedniejsze od nas, radzą sobie we współpracy między sobą. To był bardzo ciekawy okres mojego życia. Wiele się nauczyłem, w szczególności jeśli chodzi o kwestie postkolonialne.
Wtedy też zainteresowałem się bardziej wyzwaniami związanymi z zapewnianiem bezpieczeństwa i pokoju („peace and security”), dlatego też rozpocząłem pracę dla dyrektoratu bliskowschodniego, zajmującego się sprawami Syrii, gdzie w tym czasie wybuchła wojna. Mogłem z bliska obserwować, jak w Radzie Spraw Zagranicznych Unii Europejskiej wygląda ścieranie się interesów dużych państw: Francji, Anglii, Niemiec. To te kraje odgrywają kluczową rolę na Bliskim Wschodzie i w UE. Następnie zostałem nominowany na zastępcę ambasadora delegatury unijnej w Bejrucie, w Libanie, sąsiadującym z Syrią.
Kraj ten cierpi z powodu wojny syryjskiej, m.in. napływają tam masy uchodźców syryjskich, którzy stanowią już jedną trzecią całego społeczeństwa libańskiego. W czasie mojej dwuletniej pracy w Libanie panował tam kryzys polityczny, spowodowany m.in. brakiem prezydenta. Doświadczyłem wielu sytuacji kryzysowych, gdzie dochodziło do różnego rodzaju zamachów, protestów antyrządowych i innych nieprzyjemnych wydarzeń, na które musiałem reagować też jako chargé d’affaires a.i., którą to funkcję pełniłem przez kilka miesięcy. To były intensywne dwa lata, podczas których przeszedłem prawdziwą szkołę życia dyplomatycznego.
Gdy byłem w Libanie niespodziewanie dostałem zapytanie, czy nie rozważyłbym pracy dla Polski. Zadzwonił do mnie minister Jan Dziedziczak, proponując objęcie funkcji konsula generalnego RP w Nowym Jorku. Odebrałem to jako wielki zaszczyt i ogromne wyróżnienie. Z przyjemnością przyjąłem tę propozycję. Stwierdziłem również, że moje kontakty i doświadczenie polityczne przydadzą się Polsce i będę mógł je wykorzystać pracując na stanowisku konsula generalnego RP.
Dla mnie i dla mojej żony Nowy Jork to wyjątkowe miejsce, do którego oboje mamy duży sentyment, w szczególności moja żona, która tutaj się wychowywała i jako dziecko chodziła do szkoły. Konsulat Generalny RP w Nowym Jorku to miejsce będące również wyzwaniem politycznym. W końcu to miasto jest centrum gospodarczym i kulturowym Ameryki, jak również centrum strategicznych relacji, jakie Polska ma ze światem, np. z diasporą żydowską.
W trakcie pracy w Waszyngtonie, czy wcześniej podczas studiów, związany był pan w jakiś sposób z Nowym Jorkiem?
Gdy zacząłem pracować w Waszyngtonie, wielu moich znajomych z uczelni wyjechało do pracy na Wall Street. To dlatego, że Washington and Lee University posiada bardzo dobrą szkołę biznesu i ekonomii. Odwiedzałem ich tu dość regularnie, mimo iż oni nie zawsze mieli czas na spotkania, pracując po 80-90 godzin tygodniowo. Ale przyjeżdżałem tu, ponieważ Nowy Jork bardzo mi się podobał.
Potem miałem już dość konkretny plan, żeby przenieść się do Nowego Jorku – miałem zacząć pracę dla organizacji pozarządowej, zajmującej się prawami człowieka – ale pojawiła się możliwość bycia bliżej Polski, czyli praca w strukturach UE, praca dyplomatyczna, polityczna, na czym mi zależało, i pojechałem do Brukseli.
Jest pan wierny sprawom polskim, mimo że właściwie od 17. roku życia mieszka pan poza Polską. Wtedy wyjechał pan do szkoły średniej do Wielkiej Brytanii. Czy tak się ułożyły losy życiowe, czy to decyzja świadoma?
Może zabrzmi to nieco patetycznie, ale wiele zawdzięczam swoim kochanym rodzicom. Bardzo dbali o wykształcenie swoich dzieci, wyszukiwali możliwości do ich rozwoju i kształcenia. To moja mama znajdowała informacje o różnych stypendiach i dopingowała mnie, żebym składał podania na programy umożliwiające rozwój moich zdolności akademickich.
Tak dostałem się do szkoły średniej w Wielkiej Brytanii – United World College of the Atlantic. To jedna z elitarnych szkół, założonych w latach 60. przez prominentne osoby z NATO, z otoczenia rodziny królewskiej, które chciały pomagać niezależnym kręgom w krajach zza żelaznej kurtyny. Dostałem się na stypendium brytyjskie w tej szkole jako jeden z trzech Polaków. Wtedy tych szkół było parę na świecie, teraz jest kilkanaście.
Niesamowitą rolę w tamtych czasach odegrał śp. profesor Paweł Czartoryski, który założył polskie Stowarzyszenie Szkół Zjednoczonego Świata, organizował selekcję stypendystów i kładł nacisk na zdobywanie stypendiów dla uczniów zza wschodniej granicy Polski. Do naszej szkoły przyjeżdżali również przedstawiciele uczelni amerykańskich. Te, jak wiadomo, mają bardzo szczodry system stypendialny, co ułatwiło mi kontynuowanie nauki w Stanach. Tak więc po prostu pojawiały się pewne możliwości, które wykorzystywałem.
Czy podczas pracy w strukturach Unii Europejskiej zajmował się pan sprawami Polski?
Polska jest częścią UE, a państwa członkowskie są nastawione na kreowanie wspólnej polityki zagranicznej, mimo że każde państwo jest suwerenne i dba o swój interes narodowy. Więc praca w dyplomacji unijnej to po części praca na rzecz Polski. Poza tym, podczas pracy w strukturach unijnych, miałem przyjemność współpracować z grupą unijnych urzędników z Polski.
Założyliśmy organizację Network PL, zrzeszająca urzędników z UE, ONZ, OECD czy NATO, która służy jako platforma do wymiany doświadczeń, promowania polskiej marki w tych instytucjach. Zależało nam na tym, aby pokazać, że polski urzędnik to dobry urzędnik, ale też żeby służyć radą organizacjom i rodakom po polskiej stronie oraz pomagać polskiemu przedstawicielstwu w Brukseli, w formie konsultacyjno-doradczej, w sprawach dotyczących procesów legislacyjnych w rozmaitych sektorach.
Organizacja ta nadal jest aktywna i teraz wspomaga MSZ w przygotowywaniu Polaków do konkursów na urzędników unijnych. Nadal, niestety, jest nas bardzo mało w strukturach UE. Jeszcze gorzej jest w ONZ. Staramy się wpłynąć na to, aby jak najwięcej osób pracowało w tych instytucjach, ale też aby nie zapominały o swoich korzeniach i swojej tożsamości, bo lobbing narodowy w instytucjach UE to twarda codzienna rzeczywistość.
Dlaczego nas tak mało w tych organizacjach?
To kwestia braku informacji, braku wiedzy, jak się przygotować do egzaminów, które są trudne. Stąd potrzeba budowania świadomości wśród Polaków na temat możliwości pracy w tych organizacjach. Cennym źródłem tych informacji są osoby, które już przeszły przez proces rekrutacji. Jako wolontariusze, pracujący z Brukseli, w ten sposób pomagaliśmy polskiej społeczności.
Czy jako konsul generalny będzie pan miał realny wpływ na stosunki polsko-amerykańskie? Czy to bardziej rola ambasadora?
Oczywiście to przede wszystkim funkcja pana ambasadora, który oficjalnie reprezentuje Rzeczpospolitą Polską w USA i nadzoruje działalność wszystkich obecnych tutaj polskich placówek. Moją rolą i wszystkich konsulów generalnych w Ameryce jest działanie na rzecz rozwijania przyjaznych stosunków Polski w USA w szczególności poprzez prowadzenie dynamicznej dyplomacji publicznej.
Obowiązkiem naszym jako konsulów, według ustawy o prawie konsularnym, jest też promocja polskich interesów w Stanach Zjednoczonych. Jesteśmy odpowiedzialni za kontakty z lokalnymi władzami w okręgu, terenowymi biurami kongresmanów i innych ustawodawców. Jednym z moich ustawowych celów jest rzetelne informowanie lokalnych organów i opinię publiczną o polityce zagranicznej i wewnętrznej Polski, jak i o rozwoju polskiej gospodarki, nauki i kultury.
Ale oczywiście rolą naszej placówki jest przede wszystkim bycie urzędem konsularnym i służenie obywatelom polskim w kwestiach konsularnych, jak również obcokrajowcom, którzy chcą pojechać do Polski, np. jako turyści lub w celach inwestycyjnych. Wszelkiego rodzaju sprawy prawne też są dla nas bardzo ważne. Polskie instytucje sądowe proszą nas o pomoc, jeśli chodzi o docieranie do pewnych osób, mamy wnioski rekwizycyjne, służymy pomocą prawną dla Polonii. To jest dla nas chleb powszedni i gros codziennej pracy jako konsulatu.
Jakie cele stawia pan sobie jako konsul generalny?
Bardzo mi zależy na kilku sprawach. Chciałbym wspierać, popierać i współpracować jak najbliżej z Polonią – i to nie tylko tą zorganizowaną, z którą mamy świetne kontakty. Zależy mi na tym, aby dotrzeć do Polonii rozproszonej, często niemówiącej po polsku. Chciałbym wpłynąć na to, żeby aktywnie uczestniczyła w promowaniu polskiej marki i polskich interesów.
Konsulat nie posiada wystarczającej liczby pracowników, żeby realizować wszystkie zadania dyplomacji publicznej. Stąd tak ważna jest aktywizacja Polonii amerykańskiej, w tym także osób, może niemówiących po polsku, ale które znają i pasjonują się Polską, mają do niej pozytywny stosunek, a często piastują istotne funkcje w okręgu konsularnym. One również mogą być ambasadorami Polski, odgrywać rolę w promowaniu dobrego wizerunku naszego kraju i jego interesu. To jest moja osobista ambicja.
W ramach dyplomacji publicznej musimy promować interesy naszego kraju, tłumaczyć, dlaczego dla Polski tak ważne są stosunki transatlantyckie; dlaczego tak ważna jest obecność wojsk NATO, w tym przypadku amerykańskich, w Polsce. Trzeba wpływać cały czas na opinię publiczną przez różne rodzaje aktywizacji Polonii, żeby jasne było, jakie są polskie interesy i dlaczego chcemy ich bronić. Jako konsulat mamy obowiązek utrzymywać dobre relacje z lokalnymi władzami i ustawodawcami, bo przecież to oni odpowiedzialni są za to, jak się tutaj żyje Polonii.
Dużą rolę w dyplomacji publicznej odgrywa też Instytut Kultury Polskiej, z którym chcę blisko współpracować. Mamy ambitne plany z Wydziałem Promocji Handlu i Inwestycji, aby na poziomie stanowym rozwijać stosunki gospodarcze, przecierać polityczne ścieżki współpracy, z których potem korzystać będą biznesmeni i firmy chcące tu inwestować. Duża część kapitału amerykańskiego zainteresowana jest pomocą start-upom i inwestycjami w Polsce.
Istotnym narzędziem, którego chciałbym używać w nawiązywaniu stosunków gospodarczych, kulturalnych, naukowych i innych, są wizyty studyjne, tym bardziej że są na nie fundusze. W ramach dyplomacji publicznej chciałbym, aby ludzie, którzy są odpowiedzialni za prowadzenie biznesów, badania naukowe, lokalne media amerykańskie czy też bankierzy, prawnicy, przedstawiciele firm inwestycyjnych przyjeżdżali do Polski i zobaczyli, jak wygląda nasz kraj.
Przekonają się wtedy, że niektóre doniesienia medialne na temat Polski są przerysowane, że w rzeczywistości Polska staje się coraz bardziej suwerennym i podmiotowym krajem, który dba o swoje interesy i stara się to robić w odpowiedzialny sposób. W tym samym czasie Polska pozostaje zwrócona na współpracę z partnerami zagranicznymi. Mam nadzieję, że uczestnicy tych wizyt staną się lokalnymi ambasadorami naszego kraju, tutaj na miejscu.
Jednym z ważnych zadań dla naszej placówki jest dialog polsko-żydowski. W moim okręgu konsularnym mieszka duża diaspora żydowska, a duża część tej społeczności pochodzi z Polski. Istotną rolą konsulatu jest pokazywanie wyjątkowości Polski jako jednego z najbardziej zasłużonych krajów – wczoraj i dziś – dla społeczności żydowskiej.
Chodzi m.in. o popularyzowanie roli Polaków, tzw. Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, w ocalaniu Żydów w czasie II wojny światowej. Świetną kampanię w tym zakresie prowadzi Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Musimy sobie przypominać nawzajem, że mamy bardzo głębokie wspólne korzenie, o tym, że Żydzi w Polsce nie znaleźli się przypadkiem. W Polsce nigdy nie było wojen religijnych. Polska była wyjątkiem na mapie Europy, bo przez setki lat była miejscem tolerancyjnym i otwartym. To bardzo ważny element w budowaniu pozytywnych relacji. W to chciałbym się zaangażować i budować pozytywny obraz Polski.
Konsulat opracowuje też ambitny plan obchodów związanych z rocznicą śmierci Tadeusza Kościuszki oraz 100-lecia niepodległości państwa polskiego, która przypada w 2018 r. Już teraz rozpoczęliśmy planowanie wydarzeń przygotowujących do tej okrągłej rocznicy. Będziemy starali się przedstawić, że 20-lecie międzywojenne, czyli pierwsze lata Polski niepodległej, były ciekawym okresem w wielu dziedzinach, w tym naukowych.
W tym krótkim czasie polscy naukowcy, matematycy, logicy mocno przysłużyli się rozwojowi światowej nauki. Będziemy starali się przybliżyć społeczności amerykańskiej polską myśl naukową. Ale powinny być to też wydarzenia i tematy interesujące dla Polonii mówiącej po polsku.
Konsulowie często bywają na różnego rodzaju wydarzeniach polonijnych, w miejscach, gdzie tętni życie polonijne...
Z wielką przyjemnością to robię już od dwóch tygodni. Wydaje mi się, że przyjąłem każde zaproszenie, które do mnie dotarło, chyba że ze sobą kolidowały i przyjąłem już wcześniejsze. W pierwszym tygodniu jako gość jeszcze – przed tym jak oficjalnie objąłem moją funkcję – byłem wraz z żoną na spotkaniu opłatkowym i kolędowaliśmy razem z chórem Angelus.
Potem była uroczystość pasowania na Wielkiego Marszałka Parady Pułaskiego. Chciałbym, aby tegoroczna Parada Pułaskiego była też efektywnym elementem dyplomacji publicznej. Byłem również na koncercie kolęd w kościele św. Stanisława Kostki na Staten Island, gdzie miałem okazję rozmawiać z ks. proboszczem Jackiem Woźnym o wyzwaniach parafii, o tym, jak Polacy radzą sobie w polskich parafiach.
Zresztą moim celem jest odwiedzenie każdej polskiej parafii w moim okręgu, żeby poznać Polonię, ale też wesprzeć i dodać naszej społeczności otuchy, bo wiem, że jest duża presja na to, aby parafie się łączyły.
Wcześniej, jeszcze podczas mojej grudniowej wizyty studyjnej, byłem na spotkaniu opłatkowym w Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej, podczas którego miałem okazję poznać dużą grupę działaczy polonijnych.
Polonia jest źródłem inspiracji. To skarbnica cennej wiedzy, pomysłów, kontaktów. Od Polonii będę się uczyć tego okręgu. Dzięki temu – mam nadzieję – będę wiedział, jak przełożyć moje osobiste kontakty i doświadczenie – na korzyść Polonii i budowanie tej dobrej polityki, polskiej marki i promowania polskich interesów. Naszym zadaniem jest również proponowanie Polonii ciekawych pomysłów i wspólna ich realizowacja.
Jednym z problemów, z którymi borykamy się w USA, to nieprawdziwe i krzywdzące informacje na temat historii lub współczesnej Polski, jakie pojawiają się w amerykańskich mediach. Chodzi m.in. o sformułowania typu "polskie obozy koncentracyjne". Konsulat zazwyczaj listownie reagował w takich sytuacjach. Ale problem wraca. Czy pan konsul ma może jakiś pomysł na skuteczniejsze działanie albo MSZ ma jakieś nowe wytyczne w tej kwestii?
MSZ bardzo dba o to, aby placówki miały konkretne wytyczne, jeśli chodzi o prowadzenie polityki publicznej czy medialnej. Jest to bardzo ważny temat. W ubiegłym tygodniu rozpoczęła się kampania publiczna w języku angielskim na YouTubie, której celem jest ukazanie prawdziwej natury tych obozów, że to były niemieckie, nazistowskie obozy koncentracyjne. To proaktywna forma zaadresowania tego problemu.
Jeśli chodzi o odpieranie oskarżeń czy zniekształceń, jedną z rzeczy, które będziemy robić, jest właśnie proaktywne działanie. Czasami miękka reakcja przynosi lepsze rezultaty niż sztywna reakcja listowna. Można zadzwonić do redaktora, porozmawiać i zaangażować tę osobę w pozytywny dialog, by zobaczyć, czy niesłuszne dla Polski stwierdzenie w jej publikacji było celowe i złośliwe, czy był to zwykły błąd.
Taką osobę można zaprosić na rozmowę, przekazać materiały informacyjne o Polsce, których mamy coraz więcej, zaprosić ją na wyjazd studyjny do Polski. Jeżeli niezgodne z prawdą publikacje na temat Polski pojawiają się nagminnie i są wynikiem celowej polityki, to trzeba reagować bardzo oficjalnie, listownie i publicznie.
Jednak podstawą jest promowanie pozytywnego wizerunku Polski. Dużą rolę pełnią w tym również media społecznościowe. Zawierają one dużo ciekawych treści. Są blogi, interesujące filmy, które powinniśmy zauważać i wykorzystywać w budowaniu pozytywnego wizerunku Polski.
Musimy wypromować te inicjatywy oraz społeczeństwo obywatelskie, które broni polskiej racji stanu. W tym widzę też potencjał Polonii, która ma świetne pomysły.
Dwa lata temu powstała przy Konsulacie Generalnym RP Rada Polonijna – czy ma pan może jakieś pomysły dla tej grupy?
Rada Polonijna jest jednym z najważniejszych instrumentów działania w zakresie dyplomacji publicznej, czyli promowania polskiego interesu i polskiej racji stanu. Powinna ona pełnić rolę wewnętrznego think tanku, który skupia najważniejsze środowiska polonijne. Chciałbym dobrze przygotować się do pierwszego spotkania Rady Polonijnej, abyśmy wytyczyli sobie konkretne zadania.
Promowanie polskiej marki to bardzo ważny temat. Polska jest bardzo innowacyjna, może się poszczycić dużym rozwojem gospodarczym i społecznym. Nasz kraj ma bardzo mocną tożsamość i bogate dziedzictwo kulturowe, które ma ogromny wkład w cywilizację chrześcijańską Europy i świata. Musimy podkreślać te wątki kulturowe, które zawsze nam towarzyszyły, pamiętając, że tragedie takie jak holokaust przeprowadzony przez Niemców na polskich ziemiach musi być zawsze przedstawiany w tym kontekście.
Odegraliśmy znaczącą rolę w historii i kulturze, z której możemy być dumni. Trzeba pokazywać autentyczność Polaków, kultury polskiej, jak również przywiązanie do suwerenności i podmiotowości naszego kraju, które nie kłóci się wcale z byciem otwartym na innych. To są tematy, na których musimy się skupić razem, we współpracy z Polonią, i realizować je, przekuwając te hasła na inicjatywy i działania.
Jakie oczekiwania ma pan w stosunku do Polonii?
Po pierwsze, bardzo zależy mi na zdobyciu zaufania Polonii. Jestem otwarty, uwielbiam się spotykać i rozmawiać z ludźmi. Jeżeli udałoby mi się takie zaufanie zdobyć, to chciałbym poprosić naszą społeczność o pomoc w tych inicjatywach promujących Polskę, informacyjnych i wszystkich innych zadaniach, które mamy przed sobą.
Chciałbym z Polonią wypracować wspólne cele, ponieważ nie chcę też niczego narzucać, będę zabiegał o oddolne pomysły Polonii. Dlatego staram się przyjmować jak najwięcej zaproszeń na spotkania i wydarzenia, żeby jak najlepiej poznać tutejszą Polonię. Mam w planach odwiedzenie ośrodków polonijnych w całym okręgu konsularnym, odbycie spotkań z konsulami honorowymi. Wiem też, że pan ambasador przygotowuje spotkanie konsulów działających na terenie USA, więc będziemy razem działać.
Słyszałam, że są plany zwiększenia liczby konsulów honorowych w USA.
Jeżeli są osoby, które chcą pomagać, mają do tego środki, wysoki status zawodowy, osobisty, to tych ludzi trzeba angażować do działania na rzecz Polski. Ciekawym sposobem angażowania jest powierzenie im funkcji konsula honorowego. Mogą to być przedstawiciele Polonii, mówiący po polsku lub nie.
Nie widzę przeciwwskazań, żeby to był Amerykanin, który dobrze zna Polskę, bo np. ma szacunek do Jana Pawła II albo interesuje się naszym krajem ze względów naukowych, zawodowych czy kulturowych. Trochę takich osób znam i sam będę się rozglądać za kandydatami, których mógłbym przedstawić panu ambasadorowi pod rozwagę, ponieważ konsulowie honorowi są powoływani na wniosek ambasadora i służbowo jemu podlegają. Byłoby dobrze, gdybyśmy mieli więcej konsulów honorowych, ale nie jest to jednak funkcja łatwa, wymaga wielu poświęceń i pracy pro-bono.
I na koniec pytanie do pana jako politologa: mamy nową władzę w Polsce, zupełnie nową administrację w USA, jak widzi współpracę polsko-amerykańską na nowym etapie?
Pytanie bardziej do pana ambasadora i ministra spraw zagranicznych, ale postaram się na nie w skrócie odpowiedzieć. Priorytety polityki zagranicznej Polski są dosyć szeroko znane i były przedstawione przez pana ministra w 2016 r. w jego expose i tego jako dyplomaci się trzymamy i będziemy starać się je jak najlepiej promować.
Są to priorytety, które kładą nacisk na to, żeby Polska jako kraj suwerenny i autonomiczny układała swe relacje ze światem na podstawie prawa międzynarodowego, a nie na podstawie koncertu mocarstw i najsilniejszych graczy. Będziemy bardzo dbać o to, żebyśmy byli partnerem, któremu można ufać.
Szczególnie trzeba podkreślić nasze relacje ekonomiczne. Nowy amerykański prezydent jest biznesmenem, wie, co to jest kontrakt, co to jest umowa. Sprawa zaufania, honorowania kontraktów i lojalności w sprawach międzynarodowych jest bardzo ważna. Administracja amerykańska będzie kładła duży nacisk na relacje handlowe, w różnych formułach. Polska ma szansę zaprezentować się Ameryce jako kraj bardzo atrakcyjny, jeśli chodzi o inwestycje i współpracę ekonomiczną.
Chodzi tu nie tylko o inwestycje kapitałowe, ale też, jak często wspomina minister Morawiecki, tzw. green field investments, czyli inwestycje w konkretne aktywa fizyczne, tworzenie miejsc pracy, budowanie fabryk, ośrodków badawczych czy przemysłowych. Jestem pewny, że nowa administracja amerykańska odniesie się pozytywnie do budowania coraz lepszych relacji ekonomicznych z Polską.
Serdecznie dziekuję za rozmowę.
źródło: Nowy Dziennik